Senne wyobrazenie
Leze na lózku, lecz to nie jest zwykly sen, to jawa,
Bo kazdy urywek w mej glowie, w calosc sie sklada,
A te momenty, to az powoduja dreszcz na ciele,
Wszystko krazy wokól jednego – po prostu Ciebie :).
Ten widok co jest w mej pamieci, on jest nieskazitelny,
Bo przedstawia osobe o rysach najpiekniejszych,
Az milo mi sie robi na ciele, na kazde twe wspomnienie,
A te senne mysli, ich w mej glowie jest naprawde wiele,
Ten usmiech na Twej twarzy, koi wszystkie moje rany,
On jest jak balsam na me cialo, jak kwiat wypielegnowany,
Ten usmiech odsuwa ode mnie wszystkie moje troski,
Patrzec mozna godzinami w ten widok boski,
Patrze w twe oczy, one raduja, hipnotyzuja,
Bije od nich blask, one az mój smutny swiat koloruja,
Czy zamykam, czy otwieram swe oczy, ten obrazy ciagle sa,
Te oczy, ten usmiech, twoja obecnosc – to jest to !
Choc tylko snie, to napiecie siega najwyzszego punktu – zenitu,
Senne wyobrazenia rozpalaja do czerwonosci, daja kolorytu,
Bo caly ten swiat jest wypelniony namietnoscia erotyki,
To nie jest zwierzecy instynkt, tutaj licza sie wszystkie zmysly,
Wszystkie gesty, mowa ciala, nie wypowiedziane slowa,
To jest taka potega, ze przy tym sie chowa bron atomowa,
Musniecie reki, niewinny usmiech, warga przygryziona,
Rosnace podniecenie, chec wpadniecia w twe ramiona,
Taniec zmyslów, tysiace scenariuszy w glowie,
A w kazdym scenariuszu to Ty grasz glówna role,
Raz niewinna scena, budujaca cale napiecie,
A raz czyste pozadanie, i zwierzece rzniecie…
Tych scenariuszy naprawde w mej glowie jest wiele,
Wiec nie bede ich kryl w sobie, po prostu z Toba sie podziele,
Furtka jest zawsze, kwestia w która strone bedzie prowadzic,
A marzenia maja to do siebie, ze czasem warto pomarzyc,
Czarna opaska na Twych oczach, ja stoje za Toba,
Dzis to mój dotyk bedzie zajmowal sie Twoja powloka,
Pozwól mi, niech dzis swiat widoczny dla oczu nie istnieje,
Niech radosc sprawia Ci ten delikatny wiatr co powieje,
Delikatny wiatr niech rozpala Twe zmysly do czerwonosci,
Nie widzisz co sie dzieje za Toba, a to powoduje dreszcz emocji,
Kolejny ruch spada na Ciebie jak grom z jasnego nieba,
Bo ja tu jestem dzis panem, ja decyduje czego Ci trzeba,
Jestes na mojej lasce, ja poteguje Twoje doznania,
A Twoja mowa ciala mi mówi, czy dobre sa moje starania,
Ale tak szybko Ci nie dam dojsc, tak dobrze dzis nie bedzie,
Ale za to jak juz dojdziesz, to znajdziesz sie w siódmym niebie,
Bedziesz wrecz prosic, blagac, abym pieszczot nie przerywal,
A ja tymi malymi gestami beda Cie droczyl, bede Cie zdobywal,
Nie przedluzajac tego wstepu, niech bogini wkracza na scene,
Jak wszystko jest juz gotowe, to zaczynamy przedstawienie !
Stoisz posrodku pokoju z czarna opaska na oczach,
Ubranie na Tobie jest, lecz to tylko sytuacja chwilowa,
Podchodze do Ciebie lecz Cie nie dotykam wcale,
Ale czujesz moja obecnosc, zastanawiasz sie co zrobie dalej,
Muskam Twe wlosy, odslaniam Twe ucho,
Szeptam Ci pare slów, z oporami Twoimi jest juz krucho….
Czekasz na kolejny ruch, chcesz pieszczot juz,
Lecz to wyrachowanie daje najwiecej satysfakcji tu,
Czujesz mój goracy oddech za swoim uchem,
Schodze delikatnie na szyje po której Cie caluje,
Przechylasz glowe w bok, napawasz sie ta cudowna chwila,
Ja rozpinam Twoja bluzke, a Ty poddajesz sie tym czynom,
Caluje Cie nadal po ramionach, ciagle schodzac w dól,
Zabieram sie za spodnie, których zaraz na Tobie nie ma juz,
Twe piekne posladki az prosza o mocnego klapsa,
Ty tego sie nie spodziewasz, a ten spada na Ciebie znienacka,
Lecz nie ból, a rozkosz rozlewa sie po twym Ciebie,
Pieszczoty wlasciwe sie jeszcze nie zaczely, a Tobie nie trzeba juz wiele…
Przechodze na przód Twego Ciala, widze podniecenie juz jest,
Wiec pora zwolnic, aby za szybko nie skonczyl sie ten dzien,
Ty z kazda sekunda czekasz na mój kolejny ruch,
Ja na razie syce wzrok Twoim cialem, które pieknie stworzyl bóg,
Nimfa kobiecosci przede mna stoi, czekasz cierpliwie,
Wiec w nagrode moje usta dotykaja Twoich na chwile,
Pragniesz aby nasze jezyki splotly sie w tancu namietnosci,
Lecz jest to krótki pocalunek ale daleki od przyzwoitosci…
Wychodzisz moim ustom naprzeciw, chcesz wiecej,
A ja jednak jestem draniem , z przodu nie ma juz mnie…
Czas sciagnac futeral z tych pieknych piersi,
Oddychaj pelna para, niech nic Cie juz nie meczy,
Sutki nabrzmiale pieknie stercza do góry,
Tylko prosza, aby poczuly mój jezyk na sobie czuly,
W koncu nadchodzi dla Ciebie ta upragniona godzina,
Moje rece na Twoich piersiach to jest kryminal,
Lecz Ty pragniesz mocnych pieszczot i je dostajesz,
Sciskam je do bólu, draznie sutki, a Ty cudowne dzwieki wydajesz…
„Ach, och, jak cudownie, zabije Cie jak teraz przestaniesz,
Prosze, nie przestawaj” – piekne to jest kazanie,
Takich dzwieków które wydajesz, mógl bym sluchac godzinami,
To jest czysta ekstaza, bo to owoc zakazany…
Przytulam sie do Ciebie, caly czas pieszcze twe piersi,
Zajebiscie czuc w swoich rekach ten owoc najcudowniejszy,
Ta aksamitnosc skóry, idealny ksztalt dopasowany do mojej reki,
Normalnie jak komplet a to juz powoduje na twarzy wypieki,
Jestem przytulony do Ciebie, czuje goraco Twojego ciala,
Nadal pieszcze Twoje piersi, a Ty czujesz jak stoi mi pala,
Specjalnie krecisz tylkiem, mnie prowokujesz,
Mialem byc wyrachowanym zimnym draniem, lecz mnie lamiesz…
Oboje jestesmy nakreceni, swiat sie w tej chwili nie liczy,
Liczy sie wzajemna pieszczota, magiczna wiez – ja i TY,
W tej chwili uzupelniamy sie wzajemnie – Yin i Yang,
Ta chwila mogla by dla nas wiecznie trwac…
Przebierasz nogami aby troche podraznic swoja kobiecosc,
Do tego upragnionego finalu juz nie jest daleko,
Lecz sama siebie dotykac nie mozesz, tylko ja moge piescic,
Ale teraz skupiam sie na piersiach, sutki w zebach planuje umiescic,
Najpierw jeden, potem d**gi, one loduja w moich ustach,
Sse je, przygryzam, namietnie caluje, prawdziwa rozpusta,
Ty tego nie widzisz, bo czarna opaska Ci wszystko zaslania,
Ale dzieki temu inne zmysly zapewniaja nowe, nieznane doznania,
Zataczam kola, opuszkami palców twe sutki caly czas draznie,
Caluje rowek miedzy piersiami a Ty odplywasz w rozkoszy spazmie,
Caly czas ustami swoimi pieszcze Twoje piersi, lecz juz bez rak,
Te schodza nizej, na twym tylku zaczynaja zataczac swój krag,
Rece pracuja na tylku, ugniataja go mocno, rozkoszy masaz,
Ja zaczynam calowac brzuch, juz nie skupiam sie tak na cyckach,
Bo teraz czas na wypieszczenie innych kawalków Twego ciala,
To bedzie nie mniejsza rozkosz, niz ta co od piersi dostalas,
Masuje brzuch, caluje go, pepka tez nie omijam.
W Twoim organizmie krew coraz szybciej zaczyna plynac w zylach,
Bo wiesz ku jakiemu miejscu cala zabawa zmierza,
Zaraz zdobede ten ostatni bastion, ale wiesz, ze tak trzeba,
Pragniesz tego, chcesz aby w koncu spadly te kajdany,
Wiec ja chwytam za majtki, a po chwili juz ich nie mamy,
W moja twarz uderza goracy podmuch, tak rozgrzane masz wnetrze,
Po udach splywa twa wilgoc, tak z Ciebie mocno cieknie,
Tak wyczekiwany a jednoczesnie niespodziewany,
Na Twojej cipce laduje mój pocalunek dla niej dany,
Twoje cialo w tym momencie az przeszywa prad emocji,
Krew buzuje w zylach, organizm produkuje pelno endorfin,
Ja przed Toba klecze, lecz w tym momencie mocno musze Cie trzymac,
Bo z tej wyczekiwanej rozkoszy, nogi pod Toba zaczely sie uginac,
To tylko wskazuje na nadchodzacy mega orgazm, nie trzeba juz wiele,
Jeszcze jeden mój maly dotyk na twej kobiecosci i krzyczysz „zaraz wystrzele!”
Ja w tym momencie w nieskonczonosc przedluzam Twoje wyczekiwanie,
Nic nie robie, czekam, lecz oboje wiemy, co zaraz jednak sie stanie,
Tobie te sekundy dluza sie jak dni, miesiace, wrecz cale lata,
Lecz w tym momencie to jak jestem panem Twojego swiata…
Nie wytrzymujesz, juz sama lapiesz mnie za glowe,
Dociskasz mnie do siebie krzyczac „juz wytrzymac nie moge,
Zrób to w koncu, daj mi upragnione spelnienie, prosze Cie”,
Ja na takie slowa nie moge byc obojetny, o nie!
Co mialo sie stac w koncu nadchodzi, ja po raz d**gi dotykam kobiecosci,
Delikatnie jezykiem zatapiam sie w Tobie, daje w koncu Ci wolnosci,
Jezyk dotyka lechtaczki wiecej juz Ci do szczescia nie potrzeba,
Twój swiat caly wiruje, lecz ta rozkosz prowadzi Cie do nieba,
Z twej cipki leci fontanna, lecz to cudowna woda zycia,
Jej zapach jej smak, mozna sie uzaleznic, ja chce takiego picia,
Caly na twarzy jestem mokry, lecz dla mnie to jest nagroda,
Ty opierasz sie na mnie, bo przed Toba otworzyly sie rajskie wrota,
Biore Cie na rece, dosc juz stania Twojego, idziemy na loze,
Bo na jednym orgazmie Twoim dzis skonczyc sie nie moze,
Gleboko oddychasz, w glowie przezywasz to co sie stalo,
Lecz ja na tym nie zamierzam poprzestawac, bo to jest MALO!!!
Tobie sie nalezy dzis wszystko co najlepsze, Ty jestes królowa,
A ja jako Twój poddany, za ogien wskocze za Toba,
A ze ogien dzis bucha z jednego miejsca, wiec cos musze zaradzic,
Musze znów odszukac studni wody, aby ten ogien ugasic,
Klade Cie na lózko, dochodzisz do siebie, nadal gleboko oddychasz,
Ja zas klade sie obok Ciebie, w Twoje usta swój jezyk zaczynam wpychac,
Splatamy sie w namietnym pocalunku, teraz juz bez droczenia,
Mozesz sie skupic na swoich doznaniach, bo pod plecami jest materac,
Otulam sie mocno, czujesz mój ciezar na swoim ciele,
Nadal trwamy w namietnym pocalunku, ma reka piesci Ciebie,
To juz nie jest pocalunek, zaczynaja sie glebokie westchnienia,
To znak, ze moja reka, spisuje sie jak trzeba,
Zataczam kola w okolo niej, zas jezyk mój juz piesci piekne piersi,
Z dwóch stref erogennych do mózgu plynie statek idealnej piesni,
Na twych oczach nadal opaska spoczywa, oczy nic nie widza,
Lecz organizm czuje, ze nadchodzi z kazda chwila, kolejny zywiol,
Mój paluszek odnajduje magiczny guzik, zaczyna go draznic,
To nie bylo jednak trudne, bo jest nabrzmialy do granic wyobrazni,
Na razie jest to delikatna pieszczota, taka spokojna zabawa,
Lecz jak pisalem wyzej, z kazda chwila zywiol sie wzmaga,
Przebilem sie przez skaly, odnalazlem zycia studnie,
Wiec pora z gór zejsc w doline aby ugasic pragnienie w niej,
Z tych gór jednak tez zal odchodzic, bo piekne one sa,
Z tej doliny jednak tez je widac, w razie potrzeby droga minie szybko,
Znaczac wilgotny slad przez brzucha pustynie,
Docieram do studni, gdzie zaraz sie wody napije,
Tylko troche pracy mnie czeka, aby ja na zewnatrz wydobyc,
Taka prace to jednak z usmiechem na twarzy mozna robic,
Zabieram sie w koncu tak na powaznie, koniec opierdalania,
Bo kobieta czeka, stygnie a same nie spoteguja sie te doznania,
Swider wprowadzam w glab szczeliny, bije z niego zar,
Musze nim sie poprzebijac, aby wyplynal wody czas,
Wnetrze jest tak gorace, co chwile musze go wyciagnac, aby zaraz wlozyc,
Ta czynnosc powtarzam coraz szybciej, bo wilgoc zaczyna sie tworzyc,
Do tego na powierzchni w malej szczelinie znalazlem pewien punkt,
Który jak zaczynam dotykac, to wiecej wilgoci pojawia sie we wnetrzu,
Zmieniam swider na wiekszy, teraz to juz dwa palce,
A mój jezyk ostro pracuje na twojej lechtaczce,
Zaczynasz sie ostro wiercic, glowe ma do swojej cipki dociskasz,
Ja nie przestaje wykonywac swojej czynnosci, a Ty zaczynasz tryskac,
Wnetrze na mych palcach, mocno zaczyna sie zaciskac,
A ma twarz jest cala w twoich sokach, piekna to jest chwila,
Ja nadal nie przestaje choc czasem juz jest ciezko spokojnie oddychac,
Bo czuje, ze tam cos jeszcze jest, cos co moge na powierzchnie wyrwac,
Ty krzyczysz w ekstazie, do moich uszu dochodza piekne dzwieki,
To jest miód na me uszy, to sa Twojej rozkoszy jeki,
Dla takich chwil warto zyc, warto sie z calych sil starac,
W koncu jest, nadchodzi kolejny orgazm, a Ty odplywasz w rozkoszy spazmach.
To jest tylko takie jedno male mej glowy wyobrazenie,
Tego jest duzo wiecej i jeszcze czescia sie z Toba podziele,
Tym razem oboje przed soba siedzimy calkowicie nadzy,
Kazdy z nas robi solówke, czyli prywatne pokazy,
Ja sam pieszcze siebie, Ty robisz zupelnie to samo,
Oboje tym sie nakrecamy, tutaj oczów juz nie zatkano,
Bo to one sa dzis w tym wszystkim najwazniejsze,
To zmysl wzroku w glównej mierze rozpala nasze wnetrze,
Do tego dochodza jeszcze przemile dzwieki jakie wydajemy,
A nakrecamy tez sie slowami, które wypowiadac chcemy,
Nie spieszymy sie z pieszczeniem swoich cial, bo po co,
Niech ta magiczna chwila trwa, a rozkosz penetruje gleboko,
Ty obserwujesz mnie jak swojego czlonka spokojnie masuje,
Stoi jak nigdy, bo Ciebie w swojej obecnosci czuje,
Nie moge go na razie mocno sciskac bo to moglo by sie szybko skonczyc,
A tego nie chce, zwlaszcza jak przed mna jest taki widok uroczy,
Jedna reka masujesz swoje piersi, d**ga spoczywa na lonie,
Twa cipka patrzy na mnie, bo nogi masz mocno rozszerzone,
Palcami draznisz swoje suki, trzesz je mocno,
Choc siedzisz naprzeciwko mnie, to czuje jak z cipki bucha goraco,
Paluszek drazni guziczek, co jakis czas zatapia sie w srodku,
Moja reka tez przyspiesza, nie ma co sie juz ograniczac tu,
Powoli wkraczamy w decydujaca rozgrywke, odwrotu brak,
Lecz nikt w tym momencie nie chce sie wycofac, no bo jak…?!
Nie w tym momencie, nie w takiej pieknej chwili,
Gdzie nasze uszy, oczy, wlasne rece, rozpalaja jak chili,
Ten final niedlugo nastapi, za pare chwil wspólnie dojdziemy,
W tym momencie to My bedziemy najszczesliwsi na ziemi,
I jest, ten moment wlasnie nadchodzi, wspólne spelnienie,
Ty tryskasz soczkami, ja tryskam przed siebie,
Tak mocny mam wytrysk, ze az dolatuje na Ciebie,
Bierzesz moje nasienie na palec i lubieznie próbujesz mnie,
Ja nie pozostaje dluzny i z twej pieszczonej cipki palce tez chce oblizac,
Dajesz mi je, ja ich smakuje, to az trudno slowami opisac,
Tak pieknie smakujesz, zaden smak z tym równac sie nie moze,
To jest ambrozja, napój bogów, ten lek na wszystkie bolaczki pomoze.