Wakacje cz.11
UWAGA – Nie jest to opowiadanie mojego autorstwa, znalazlem je na innej stronie.

Szkola, uczniowie i Ona…

Tomek usmiechal sie do niej uwodzicielsko.
– niech pani nie bedzie taka.
– prosimy…
Nauczycielka spojrzala na niego z przygana nic jednak nie powiedziala.
– tylko na chwileczke.
– chcemy sie przekonac, nic wiecej…
Inni namawiali ja równie usilnie. Stala pomiedzy nimi czujac na sobie badawcze spojrzenia. Podswiadomie pragnela, zeby jej nie pytali, zeby siegneli sami po to czego tak bardzo pragna. Inny glos, glos rozsadku nakazywal stanowczo utemperowac te ich poczynania.
Kobieta zachnela sie. Minelo juz kilka tygodni wrzesnia i zatarly sie co niektóre wspomnienia. Nie zmienilo sie tylko jedno. Goraca fala rozlewala sie pomiedzy udami powodujac ich lekkie drzenie. Po ostatniej wizycie Wojtka wydawalo sie, ze wszystko skonczone, ze przezyte zdarzenia odchodza juz do przeszlosci. Tak jednak nie bylo. Umysl goraczkowo pracowal przywolujac obrazy z wakacji. Narastalo to w niej od kilku dni. Czyzby mialo sie zaczac od nowa?
Andrzej udawal, ze nic sie nie stalo, najwyrazniej pogodzil sie juz ze wszystkim. Nawet Pawel, który najsilniej to wszystko przezywal stlumil w sobie wlasne leki, a przyjazn z Wojtkiem okazala sie byc trwala. Tylko w niej tkwilo to bardzo gleboko. Sama nie byla do konca swiadoma co sie dzieje. Bo przeciez zerwala z Wojtkiem, naprawila relacje z mezem, przeprosila syna. Daremnie przekonywala sama siebie, ze to juz odeszlo. Nie podejrzewala nawet z jaka sila to jeszcze powróci. Jej mlody kochanek byl zbyt delikatny, zbyt szarmancki i chyba zadurzony w niej. A ona pragnela stanowczego mezczyzny, chlopaka, mlodzienca. Takiego, który nie bedzie sie z nia patyczkowal tylko…

Westchnela.
Chlopcy przysuneli sie do niej. Wyczuwali jej niepewnosc, wyczuwali, ze jeszcze kilka malych kroczków i ulegnie ich prosbom.
– nikomu nie powiemy – zachecali ja.
– tak ladnie pani w tej spódniczce.
Rumienila sie cala na twarzy. Ich komplementy sprawialy, ze robila sie w srodku wilgotna. Pomyslala o mezu.
– nie moge – wyszeptala cicho – naprawde nie moge – próbowala sie jeszcze tlumaczyc.
Oni jednak nie zamierzali sie poddac. Nie ustepowali.
– NIECH PANI JA PODCIAGNIE.
– tylko troszeczke…
Krystyna czula, ze wzbiera to w niej coraz silniej. Ostatnim odruchem rozpaczy siegnela po klucz jakby chciala w ten sposób powiedziec: wystarczy, chodzmy.
Uczniowie zupelnie inaczej zrozumieli jej gest.
– zamkniemy sale – uslyszala.
– nie, nie – juz coraz ciszej protestowala.
Tomek przysunal sie do niej i wyjal z jej dloni kluczyk.
– tak, pokazesz nam swoje majteczki.
O malo nie zemdlala. Oparla dlonie na biurku i metnym wzrokiem spojrzala na swego podopiecznego.
– Tomek…
– podciagnij ja!
Wszyscy przygladali sie jej w napieciu. Czuli, ze zwyciestwo jest blisko. Nie mylili sie. Krystyna drzacymi palcami chwycila za koniec spódniczki. Nastepnie wolnym ruchem uniosla ja nieco do góry. Gdy uslyszala ich glosne, przyspieszone oddechy podciagnela ja jeszcze wyzej. Oczom napalonych mlodzienców ukazala sie czarna koronka. W tym miejscu konczyly sie ponczoszki ukazujac wyzej jej nagie, opalone uda.
– dalej!
– pokaz ja!
Po tych slowach byla juz pewna jednego: zanim wyjdzie z tej sali bedzie musiala im ulec…
– – – – – – – – – – – – – — – – – – — – – – –
Pawel z Andrzejem przechadzali sie wlasnie po parku.
– a moze pójdziemy gdzies wszyscy razem? – chlopak spojrzal na ojca i widzac jego aprobate dodal:
– moze na kregle?
– czemu nie, tylko poczekajmy na mame.
– tak tato, zaczekajmy.
– – – – — – – – — – – – – – – – – – – – – –
Tomek postapil krok naprzód. Wyciagnal reke i z rozbrajajaca szczeroscia powiedzial:
– podobasz mi sie.
– dziekuje – glos kobiety wydawal sie byc stlumiony.
W tym samym momencie poczula go miedzy nogami. Wsunal dlon pod spódniczke i polozyl ja na wzgórku lonowym. Inni zareagowali nerwowo. Zaczeli ja oblapywac. Teraz juz bez zadnych ceregieli podciagneli ja na same biodra odslaniajac jej cale stringi.
– a nie mówilem? – triumfujaco zarechotal Grzesiek
– wiedzialem, ze lubi kusic.
– to prawda? – Tomek spojrzal jej prosto w oczy pocierajac palcami jej szparke.
Kiwnela glowa.
– tak…
– – – – – – – – – – – – – – – – – –
– a moze zadzwonimy do niej? – Pawel niecierpliwie przestepowal z nogi na noge.
Jego ojciec zastanowil sie chwile i spojrzal na zegarek.
– tak, juz powinna byc w domu, zadzwonmy…